Stałem się tipowym magnatem! Czyli krótka historia o tym, jak prawie doprowadziłem do swojego upadku.
Październik 2018. Od kilku miesięcy, bezskutecznie, trwają poszukiwania samochodu służącego jako zastępcze dla klientów Carbon Detailing. No bo przecież jak to? Ktoś kto oddaje samochód klasy Premium na usługę o wartości 3000 złotych ma wracać autobusem? Tak być nie może.
Metodą wstępnego rozpoznania przystąpiłem do odwiedzania poszczególnych salonów samochodowych. Renault – Clio IV z wolnossącym silnikiem 1.2 75KM. Super! Ale pięć biegów, wbrew pozorom paliwożerne i dosyć… małe. Skoda! Wiadomo, Citigo. 1.0 MPI 60KM. Ultra zwinny samochód do miasta, który naprawdę jest świetnym českým vozidlem (neologizm, nie sprawdzajcie znaczenia tego wyrażenia). Ale na samochód zastępczy? Niee… Tym bardziej, że leasing ciut przekraczał mój miesięczny budżet i był nierozłącznym bliźniakiem z 10% wpłatą własną (śmiejcie się, ale 3700 brutto w tamtych czasach to dla mnie była kwota… duża). Gdybym jeszcze raz mógł cofnąć się do tamtych czasów to wziąłbym Rapida 1.2 TSI. Moja druga, lepsza połówka połączona ze mną obrączkami użytkuje ten wóz nieprzerwanie od 2017 i pod każdym względem jest rewelacyjny – pakowny, z jej nóżką pali 5,5 litra w trybie mieszanym, przeglądy mam darmowe i ogólnie jest samochodem dobrze dopasowanym i kompromisem pomiędzy małym hatchbackiem, a dużym kombi. Na zastępcze nie kupiłem. Czemu? Turbosprężarka…
Wcześniej przez 10 lat, od 18 roku życia użytkowałem Seicento 0.9 39KM wręczone mi przez moich Rodziców na 18 urodziny. Fiat, pomyślałem. Żona! Chodź, jedziemy na Roździeń! do salonu. Przy okazji zabiorę Cię do Ikei, hehe.
Wchodzę. Ubrany w bluzę z kapturem – mój styl. O dziwo sprzedawca zza biurkiem nawiązał ze mną bardzo dziwny kontakt wzrokowy. Y… Przecież też miał bluzę z kapturem. Naprawdę nic nas nie łączyło? Widocznie nie.
Moją żonę atakuje młoda Pani handlowiec ds. sprzedaży samochodów fabrycznie nowych. Tak! Mąż rozgląda się za samochodem. I zacząłem gradobicie pytań. Na żadne nie uzyskałem odpowiedzi – dostałem do ręki katalog i tyle, hyhy.
Na miesiąc zaprzestałem poszukiwań, ale coś mnie skłoniło i wszedłem na otomoto firmy oferującej atrakcyjne finansowanie. Było tam Tipo, białe. Z gazem. 47100 brutto. Rata 764 złote przy wpłacie i wykupie 1%. Wziąłem. Bez oglądania. Rejestracja, czekam.
Odbiór w Krakowie – nie znam handlowca. Ale poznaję. Norbert. Fajny gość. Widać, że pracowity. Wracam do Zabrza. Wjeżdżam na hale. Robię zdjęcia – Facebook Carbon Detailing. MAMY TO! SAMOCHÓD ZASTĘPCZY SPECJALNIE DLA WAS.
Wiadomo – w przerwach między „najmami” jeżdżę ja. Jest spoko. Tankuję za 85 złotych i przejeżdżam 480 kilometrów. Duży w środku, a bagażnik otwiera się pilotem! DZIADKI POD KOŚCIOŁEM SIĘ PATRZĄ. Ekstra. Samochód się sprawdza. 6 biegów, klimatyzacja, 4 szyby w prądzie, elektryczne lusterka, multifunkcyjna kierownica i regulowany na wysokość fotel. Dali nawet dywaniki.
Samochód zaczął być wynajmowany również przez klientów z zewnątrz. Hm. To ma sens. Zdolność leasingowa? Jest. Wspólnik. Akurat siedzi znajomy na firmie – rozmawiamy. Znaczy ja nakładam powłokę ochronną na czarnego Passata, a on mówi. Naćpany oparami produktu stworzonego na bazie rozpuszczalników i dwutlenku krzemu mówię.
„ZAŁÓŻMY WYPOŻYCZALNIĘ SAMOCHODÓW SKŁADAJĄCĄ SIĘ TYLKO Z TIPO W GAZIE”.
- A nazwa?
„WEŹ TIPO”.
Approved.
Koniec części pierwszej.
Następnego dnia z samego rana telefon do Norberta.
NORBERT! Ile masz sztuk Tipo na stanie i jakie?
- 4 sedany. Czarny, brązowy, szampański i czerwony.
- A masz może wersje „Street”!?
- Mam, grafitową.
- To klepnij mi proszę czarnego, brązowego, szampańskiego i grafitowego Streeta. Wszystkie z gazem. Idę po leasing.
Przeszedł. Auta zgłoszone jako Rent-A-Car.
Przy odbieraniu samochodów zamówiłem jeszcze trzy kolejne do produkcji – dwa Tipo kombi z tempomatem oraz Tipo Mirro z kamerą cofania, grzanymi fotelami, Apple Car, skórzanym wykończeniem i w unikatowym, granatowym kolorze. W opcji zaznaczyłem również 18 calowe felgi, ale auto przyjechało z Włoch na zwykłych 16… „Błąd konfiguratora”.
Jeżdżą. Wszystkie – naprawdę! Klientom spodobało się, że mają gaz. Zaczęto wynajmować je na długi termin. I się zaczęło. Pamiętam to jak dzisiaj. Grafitowe Tipo Street zrobiło 15 000 kilometrów w niewiele ponad 3 miesiące i przyszedł czas na okresowy przegląd. Ile to może kosztować? Przecież to Fiat! Biorę 500 w gotówce i jadę do serwisu. 2 godziny patrzenia w sufit i „samochód gotowy”.
- Razem będzie 996 złotych.
To był ten moment, w którym pojawił się słynny śmiech przez łzy. Nie wiedziałem czy ból w moim żołądku spowodowany był zjedzonym wcześniej hot dogiem z dyskontu dla biedaków mającym w logo robaka czy właśnie ktoś uderzył mnie w niego metalowym prętem.
- Kartą będzie…
I teraz sobie policzcie. Samochody robią po 3-4 tysiące kilometrów miesięcznie. Mamy ich łącznie 7. Co trzy miesiące wydajemy ponad 7000 złotych na serwis! Dosyć. Rezygnacja z ASO i warsztat partnerski + obniżenie kosztów wymiany oleju, świec i filtrów do 480 złotych. I to był błąd.
Na firmie zaraz obok 20 baniaków zimowego płynu do spryskiwaczy znajdowały się cztery 5 litrowe baniaki oleju silnikowego. Prosty temat – popychacze zaworowe, bla bla bla, miska olejowa o pojemności 2,9L! oleju, bla bla bla. I inne. Co samochód zjeżdżał od klienta to dolewka minimum litra. I tak w każdym. Wystarczyło, że przez nieuwagę wynajmującego nie było żadnej dolewki przez 10 000 kilometrów. Szybka kalkulacja i… tak. W misce zostanie jedynie 0,9 litra. Oczywiście żadna kontrolka się nie zapali.
Minął rok. Samochody mają od 30 000 do 45 000 kilometrów. Gumowe hamulce i styl jazdy najemców spowodował, że dwa samochody na już mają do wymiany tarcze i klocki. Koszt? 700 złotych za komplet, he he he. Tyle samo płacę do Hyundaia i30n. Trudno, rzecz eksploatacyjna. Robimy.
W brązowym przestał wchodzić 6 bieg. W czerwonym kombi oszalał gaz i obroty falowały w taki sposób, że w momencie postoju na światłach towarzysz z prawego pasa rozpoczynał procedurę gazowania i późniejszego wyścigu. Jadę do ASO – zgłaszam. Za chwilę telefon „Y WYREGULOWALIŚMY PŁYWAK GAZU”. Co? Okej. Odbieram. Dojeżdżam do świateł i momentalnie zawracam do ASO. Jeszcze raz tłumaczę problem i pokazuję. Zostawiam samochód do następnego dnia.
Odbiór. Wyjeżdżam. Dojeżdżam do świateł i wracam. „Ale może Pan podejść ze mną?”. Otwieram maskę, a doradca serwisowy nie wie co powiedzieć. Silnik skacze na poduszkach jak moja babcia na swoim ulubionym bujanym fotelu. Zostawiam samochód. Za trzy dni telefon – wymieniliśmy listwę wtryskową gazu. Sukces! Samochód zdatny do wynajmowania.
Liczba włosów na mojej głowie powoli zbliża się do ilości Tipo posiadanych we flocie. Białe Tipo z początku historii ma już 49 000 kilometrów. Pada uszczelka pod głowicą. Warsztat – otwieramy silnik. Wypalone gniazda zaworowe, wypalona uszczelka pod głowicą, wypalone pierścienie tłokowe. Mało tego – ASO montowało świece nieprzystosowane do tego silnika.
Krótkie zagłębienie się w temat i… „ten typ tak ma”. Tak. W Tipo przy przebiegu 60 000 kilometrów padają zawory wydechowe. Są one po prostu za słabe do temperatury spalania paliwa alternatywnego LPG. Mówiąc prościej – silnik w TIPO 1.4 75KM Nnie jest przystosowany pod mapę wgrywaną w ASO. Ratunek? Dotrysk benzyny niezależny od obrotów. Uruchomiony w każdym samochodzie – oczywiście nie w ASO, bo oni tego nie robią.
W pewnym momencie jedno Tipo dostało strzał. Winny był inny kierujący, więc naprawa z OC sprawcy. Wystrzelone poduszki, pęknięte szyby, przód cały do wymiany, popękane belki, uszkodzone chłodnice, wystrzelone napinacze z pasów.
Kolejny cios w brzuch. Tym razem na pewno był to cios, bo nie jadłem hot doga z Biedronki.
„Części blacharskie do tego samochodu są tak tanie, że choć byśmy chcieli to całki nie zrobimy. Oryginalna deska rozdzielcza z pirotechniką 2000, he he he”.
Naprawa? 32 000 złotych, całka od 38 000 złotych. 6 miesięcy walki z Compensą i nic – nawet kazali mi zapłacić za dostarczony przez nich samochód zastępczy, ale o tym w innej historii.
Naprawa białego Tipo? 3800 złotych. W sumie… To co zaoszczędziłem na 3 serwisach wydałem na naprawę silnika. Szybka decyzja i próba puszczenia Tipo na cesji bez odstępnego. Rok, duży przebieg, instalacja LPG – komentarze można przewidzieć. UBER! BOLT! WPROWADZILI NOWE PRZEPISY TO SIĘ WYCOFUJECIE Z RYNKU CO!? INO ORI TAXI! TAK SZYBKO SIĘ FLOTY PO UBERZE NIE POZBĘDZIECIE! INO ORI TAXI.
Tylko jeden samochód z mojej floty raz pojechał na Ubera. Fakt ten nie został ze mną oczywiście przedyskutowany, a potencjalnego „najemcę” namierzyłem po GPSie. 900 kilometrów co weekend wokół Katowic, nieźle. Blokada i zabranie samochodu.
Obecnie pogodziłem się w myślą posiadania 5 Tipo. 2 się pozbyłem, a pozostałe są na bieżąco pielęgnowane i nie wypuszczane za granice ani w najmy długoterminowe. Regularnie kontroluję i dolewam olej licząc, że jakoś to będzie. Póki co głowica padła tylko w jednym, ale pozostałe zaczynają coraz to bardziej konsumować olej silnikowy.
Dodam, że nasza flota na dzień dzisiejszy składa się również z Clio IV, Citigo, Scali, Rapida i innych podobnych samochodów. Tam problemy eksploatacyjne nie występują. Dodatkowo żadne z powyższych nie bierze grama płynów eksploatacyjnych. Czemu? Bo są zasilane czystą benzyną i przez to nie sprawiają problemów, a sama eksploatacja jest dużo, dużo tańsza. Gdzie popełniłem błąd? Każde Tipo wyposażyłem w salonową instalację LPG. Moi najemcy mieli dobrze, a ja rwałem włosy i liczyłem jak odłożyć trochę marży z najmu tych pojazdów.
Czy Tipo z gazem to fajny samochód? Tak. Jest duży i oszczędny. Warunek jest jednak jeden - robisz maksymalnie 10 000 kilometrów rocznie i masz go do użytku prywatnego.
Za błędy się płaci. Ja akurat traktuję to jako życiowe doświadczenie, które jasno utwierdziło mnie w przekonaniu, że „tani samochód nie oznacza taniej eksploatacji”. Obecnie nową flotę Carbon Rent tworzę na pojazdach marki Skoda z pakietami serwisowymi – jest w pytkę.
P.S Specjalnie pogrubiłem tekst o wypadku samochodu i walce z Compensą. Finalnie został on naprawiony i po 10 miesiącach wydany. 4 godziny później dostał strzał w przód.